• Kontrast strony
Absolwent przekazał przepis na sukces

Zawsze wierzcie w siebie, miejcie marzenia i dążcie do nich realizacji. I przede wszystkim, nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsi od innych – takie słowa usłyszeli w czwartek (16.11) od absolwenta Roberta Markowskiego uczniowie Ośrodka Szkolenia i Wychowania OHP w Mysłakowicach. Obecnie Robert ma 29 lat i jest znanym i cenionym tatuażystą w Polsce i zagranicą. Mieszka we Frankfurcie i swoją życiową historią udowadnia, że każdy może osiągnąć sukces. Robert Markowski został zaproszony przez doradcę zawodowego Młodzieżowego Centrum Kariery w Mysłakowicach, Angelikę Grzywacz-Dudek. Spotkanie odbyło się przy współpracy z pośrednikiem pracy MCK, Patrycją Dziemianowicz. Absolwent odwiedził swoją szkołę po 11-latach. - Jest to dla mnie ważne wydarzenie – mówił. – Czekałem na ten dzień i wiedziałem, że kiedyś tu wrócę by podzielić się swoją historią z tymi, którzy teraz się tu uczą. Wiem, że oni myślą, że trafiając do tego ośrodka spotkała ich wielka krzywda od losu. A prawda jest taka, że będąc w tym miejscu mają wielkie szczęście i ogromne możliwości. Mi ten ośrodek uratował życie. Nie wiem, co by się ze mną stało, gdybym tu nie trafił. To był mój dom. Wtedy wszyscy uczestnicy stali za sobą murem i wspierali się, motywowali do różnych rzeczy. My tak naprawdę budowaliśmy to miejsce, malowaliśmy ściany itp. Ja po odejściu stąd, nie jeden raz zapłakałem za tym miejscem i za ludźmi, którzy byli dla mnie jak rodzina – wspomina Robert Markowski. Znany tatuażysta opowiedział uczestnikom o swojej trudnej życiowej drodze. Przekazał im także przepis na życiowy sukces. - Kiedy miałem trzy miesiące porzuciła mnie moja własna matka, trafiłem do domu dziecka – wspomina. – Co takie dziecko może myśleć o sobie w takiej sytuacji? Że jest nikim. Ale ja się nie poddałem. Jako nastolatek zacząłem grać w piłkę i rokowałem na dobrego zawodnika. Miałem zostać gwiazdą footballu, ale moje życie potoczyło się inaczej. Trafiłem tutaj i czułem się skrzywdzony przez los. Ale po jakimś czasie odkryłem w sobie wielki talent. Talent do rysowania, a następnie tatuowania. Będąc w ośrodku wiedziałem, że nie będę ani malarzem, ani kucharzem. Kiedy poczułem że mam pasję, wierzyłem, że dojdę na szczyt. Ta wiara w siebie była ze mną zawsze, wbrew tego, co mówili o mnie inni. Wyszedłem stąd mając 18 lat. Najpierw robiłem tatuaże za grosze, czasami za jedzenie. Miałem dwadzieścia lat, kiedy założyłem swój pierwszy salon. Później założyłem kolejne studia tatuażu, jeździłem po Polsce i tatuowałem znanych ludzi, celebrytów, piłkarzy itp. – dodaje. Rober Markowski swoich klientów może dzisiaj liczyć w tysiącach. Na wizytę w jego studiu trzeba często czekać miesiącami. Klienci cenią go za talent i autentyczność. - Czuję się prawdziwym artystą i jestem szczęśliwy, że mogę malować na najdroższym płótnie świata czyli na ludzkiej skórze – mówi. – Jest to coś, co po mnie zostanie na zawsze. Coś, co mogę dać innym. Bo ja nie pracuję tylko fizycznie z maszynką do tatuowania. Wraz z tatuażem daję ludziom cząstkę siebie, swojej duszy – dodaje. Absolwent OSiW podkreślał wielokrotnie, że pieniądze to w życiu nie wszystko. - Dzisiaj otwieram salon w Niemczech i zarabiam naprawdę dużo, ale pieniądze nigdy nie miały dla mnie znaczenia. Liczyło się tylko to, że mogę robić to, co kocham – dodaje. Mimo wielkiego talentu i sławy, nie za wszystkie projekty bierze od klientów pieniądze. - Przychodzą do mnie ludzie, którzy chcą wytatuować sobie np. zmarłe dzieci. Za takie projekty nigdy nie biorę pieniędzy. To jest mój prezent dla nich, na ukojenie bólu. Jest to także prezent dla Boga, od którego dostałem talent, i który cały czas nade mną czuwa – wyznaje Robert Markowski. Podczas spotkania, na sali widać było wielkie poruszenie. Uczestnicy byli pod wielkim wrażeniem historii opowiedzianej przez swojego gościa. - To spotkanie na pewno dało nam dużo do myślenia – mówił Mateusz z III klasy. – Na pewno nas trochę podbudowało i zmotywowało do tego, by zacząć robić też coś ze swoim życiem. Dało też nadzieję, że naprawdę można w życiu coś osiągnąć, niezależnie od wszystkiego – dodał trzecioklasista. Kornel ze spotkania wyniósł radę, by nigdy się nie poddawać i zawsze iść do przodu. - Historia Roberta pokazuje, że każdy człowiek może mieć wzloty i upadki, ale najważniejsze by podnieść się i iść dalej – mówił Kornel. Natomiast Estera zapamiętała słowa, które padły z ust absolwenta wielokrotnie: by zawsze wierzyć w siebie i nie przejmować się tym, co mówią o nas inni. Na zakończenie gość spotkania dodał, że cały czas wyznacza sobie nowe cele. Ma też marzenia. Spisał je na kartce i codziennie, małymi krokami, stara się je realizować. Jednym z nich był wyjazd do Niemiec by założyć tam swój salon. To udało mu się już zrealizować. Innym marzeniem jest powrót do Polski, do swojej rodzinnej miejscowości i wybudowanie tam domu, w którym chce założyć rodzinę jakiej sam jako dziecko nie miał. Życzymy spełnienia i trzymamy kciuki.

Tekst: Angelika Grzywacz-Dudek Foto: Patrycja Dziemianowicz /Angelika Grzywacz-Dudek

231121 m2231121 m4

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej znajdziesz w Polityce prywatności. Dowiedz się więcej.