• Kontrast strony

Lowdown, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

„Krwawa okupacja sowiecka bestialstwem przewyższyła niemiecką…”
Raport ppłk Władysława Liniarskiego do Centrali i Komendy Głównej Armii Krajowej, 27 marca 1945 roku

Określenie „żołnierze wyklęci” w oficjalnym słowniku języka polskiego po raz pierwszy pojawiło się w 1993 roku, użyte w tytule wystawy poświęcone zbrojnemu podziemiu antykomunistycznemu działającemu w kraju po roku 1944. Ponadto, dla wyróżnienia bohaterów walczących z komunistami używane są też inne nazwy, takie jak „żołnierze niezłomni” czy „żołnierze drugiej konspiracji”. Określa się ich jako „antykomunistyczny niepodległościowy ruch partyzancki, stawiający militarny opór sowietyzacji Polski”. W tym rozumieniu żołnierze wyklęci walczyli przede wszystkim ze służbami bezpieczeństwa ZSRR, takimi jak NKGB i Smiersz oraz podporządkowanymi im służbami polskimi, jak UB.

W kolei słownik patriotyczny w całej rozciągłości używa określenia zawartego w tytule, które jest autorstwa ekonomisty i publicysty historycznego Leszka Żebrowskiego. Autor nawiązał bezpośrednio do listu żołnierza podziemia pisanego do żony. Dodajmy, listu pisanego z więzienia UB, kiedy oficer noszący polski mundur nie zawahał się okrutnie torturować drugiego Polaka tylko za to, że ten nie uznawał rządów sowietów w Polsce.

Począwszy od roku 2011, dzień 1 marca decyzją polskiego parlamentu został ustanowiony świętem państwowym na upamiętnienie tragicznego wydarzenia z dziejów naszej ojczyzny. Przypomnijmy, że tego dnia w 1951 roku został wykonany wyrok śmierci na kierownictwie IV Komendy Wolność i Niezawisłość.

Ruch oporu wobec Związku Radzieckiego generalnie był skoncentrowany na wschodnich terenach Rzeczypospolitej i liczył od 120 do 180 tysięcy osób – żołnierzy dezerterów z Ludowego Wojska Polskiego oraz zwyczajnych cywili. Tym, co łączyło tych ludzi ze sobą była szczera nienawiść do sowieckiego komunizmu oraz autentyczna troska o los ojczyzny.

W Polsce podziemie antykomunistyczne trwało w zmiennych kolejach losu od 1944 roku do lutego 1956 roku, tj. do pierwszego zjazdu w ZSRR po śmierci Stalina w 1953 roku. Rzecz znamienna, krwawymi oprawcami żołnierzy wyklętych byli w dużej mierze funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, którzy swoją działalnością służyli bardziej sowietom aniżeli Polsce. Ostatni z żołnierzy wyklętych Józef Franczak ps. Lalek z oddziału kapitana Zdzisława Brońskiego ps. Uskok zginął w obławie w miejscowości Majdan Kozic Górnych w dniu 21 października 1961 roku i tą tragiczną śmiercią etos żołnierzy wyklętych przeszedł do historii walki o wolną Polskę.

Kultura czasu PRL mimo jawnej niechęci rządzących do żołnierzy podziemia sowieckiego traktowanych tutaj expressis verbis jako „sprzedajne pachołki zgniłego Zachodu” starała się problem szeroko nagłośnić. Przede wszystkim, temat nierównej walki z sowieckim okupantem znalazł swoje odzwierciedlenie w literaturze pięknej. Jedną z pierwszych pozycji była powieść Jerzego Andrzejewskiego „Popiół i diament” z 1947 roku. Na jej kanwie reżyser Andrzej Wajda w roku 1958 nakręcił kultowy film „Popiół i diament” ze Zbigniewem Cybulskim w roli głównej. Oprócz wymienionej powieści, temat żołnierzy wyklętych pojawił się m.in. na kartach powieści „Sowa córka piekarza” autorstwa Marka Hłaski napisanej w roku 1953. Także Janusz Krasiński w powieści „Na stracenie” z roku 1992 podejmuje ważną, a zarazem trudną tematykę polskiego podziemia.

W 1990 roku reżyser Tadeusz Pawlicki nakręcił film dokumentalny poświęcony rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu. Film, dodajmy, z udziałem żony rotmistrza. Wreszcie w roku 1995 powstał kolejny obraz filmowy w reżyserii Aliny Czerniakowskiej z udziałem Leszka Żebrowskiego. W tym miejscu zasygnalizujmy przynajmniej, że w wolnej od komunizmu Polsce polska kinematografia nader chętnie sięgała do historii żołnierzy wyklętych, jakby w ten sposób pragnęła nad wyraz obficie uczcić temat będący swego czasu zakazanym, a nawet antypaństwowym.

Dzisiaj, kiedy żyjemy w wolnej i suwerennej Polsce, pamięć o jakże często bezimiennych żołnierzach musi znaleźć swoje trwałe miejsce w polskiej historii, a zwłaszcza w jej martyrologii. Należy nieustannie przypominać młodemu pokoleniu o ludziach, którzy mogą stanowić doskonały wzór zwykłego codziennego, a zarazem niezwykłego heroicznego patriotyzmu.

I właśnie Wielkopolska Wojewódzka Komenda Ochotniczych Hufców Pracy w Poznaniu jako swoista kuźnia młodych wrażliwych sumień doskonale wpisuje się w plan swoistej patriotycznej misji, aby wychowawcy umiejętnie przekazywali uczniom to, co jest szczególnie cenne – prawdę o bolesnej przeszłości, ale także o ludziach, którzy szczerze ukochali ojczyznę bardziej aniżeli samych siebie. Zaiste, dla żołnierzy wyklętych ojczyzna była jedyną miłością godną największych ofiar – nawet ofiary z własnego życia.

Tekst: Marek Kwiecień

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej znajdziesz w Polityce prywatności. Dowiedz się więcej.